About

Tags : #Health, #PointOfInterest, #Establishment

Location :
Stefana Starzyńskiego 10, 03-456 Warszawa

Opening Hours

  • Monday 9:00 AM – 9:00 PM
  • Tuesday 9:00 AM – 9:00 PM
  • Wednesday 9:00 AM – 9:00 PM
  • Thursday 9:00 AM – 9:00 PM
  • Friday 9:00 AM – 9:00 PM
  • Saturday 10:00 AM – 3:00 PM
  • Sunday 10:00 AM – 2:00 PM

6 Reviews

  • Anynomous
    30 October 2023

    Fajna atmosfera, profesjonalne podejście do zwierzaków, Teja pierwszy raz nie boi się chodzić do lekarza, mocne 5 !!!

  • Anynomous
    24 July 2023

    Chewie uwielbia przychodzić do Cioć od ciasteczek. Wszystkie zabiegi są dla niego niezauważalne. Zauważalna natomiast jest masa pieszczot, których Pracownicy nigdy nie szczędzą. Fachowa opieka i miła atmosfera spowodowała, że wszystkie psiaki które miałam były pod opieką Wetladnii. Szczerze polecam.

  • Anynomous
    24 July 2023

    Przychodnia wysysa kasę z portfela klienta. Przy pierwszej wizycie wciskali mi próbkę super produktu, przy drugiej wciskali jeszcze lepszy produkt, przy obu wizytach zapłaciłem po 180 zł. i na trzecią wizytę już nie przyszedłem pomimo że zapraszali. Szkoda że zlikwidowali przychodnię weterynaryjną przy ZOO, teraz już nie wiem gdzie mam chodzić z pupilem ale Namysłowską omijam szerokim łukiem!

  • Anynomous
    14 July 2023

    Trafiłam do Wetlandii dzięki znajomemu. Mam spanielkę po przejściach, która na widok gabinetu i "znajomego" zapachu jest w stanie wyjść przez zamknięte drzwi. Na pierwszej wizycie ze szczepieniem Pani Ewa Adamska kazała postawić mi ją na stole. Zapytałam czy mam założyć jej kaganiec (pies rzuca się i próbuje ugryźć nawet przy mierzeniu temperatury, przy okazji skomle, jakby ją ktoś ze skóry obdzierał...). Pani Ewa odmówiła i powiedziała jak mam ją przytrzymać. Temperatura została zmierzona, gruczoły zbadane, oczywiście przy akompaniamencie kłapania zębami i ogólnym niezadowoleniu psa.Niezrażona weterynarz podeszła do Heli i zaczęła mówić do niej i głaskać ją, a mój pies pozwolił sobie nawet zajrzeć do ucha, już bez protestów. I? Szczepionka podana w dwie sekundy, tak,że pies się nie zorientował.
    Po kilku miesiącach okazało się,że Hela ma jakies narośle na uszach. Pies znowu na stół- Pani Ewa pobrała próbki do badania z guzków, pies trochę protestował, ale DAŁ się zbadać. Po wszystkim oczywiście nagroda i "rozmowa" z psem. Hela jest już po zabiegu, na wygolonym uchu ładnie odrasta sierść, po szwach nie ma śladu. Wizyta kontrolna-badania przechodzą coraz sprawniej i są mniej oprotestowane przez Helę. Jeśli potrzeba podać zastrzyk-pies nawet nie wie co się dzieje, bo jest to zrobione z wielką wprawą.
    Miałam styczność z jeszcze jedną panią doktor i tak samo świetnie zajęła się Helą.
    Polecam tą przychodnię. Nie było potrzeby zakładania psu kagańca co już trochę uspokaja psa. Nawet jeśli Hela protestuje to podejście Pani Ewy sprawia, że badanie jest możliwe i jest przeprowadzone sprawnie.

  • Anynomous
    23 April 2023

    Po kilku latach współpracy niestety z dniem dzisiejszym zmuszona jestem stwierdzić, że więcej nie skorzystam z usług wetlandii. Pojawiłam się z problemem skórnym u mojego 10 letniego, 5 kilogramowego psa. Pasek tłustych łusek na grzbiecie. Dr. Żak zerknęła tylko między sierść, nawet nie obejrzała psa dokładnie. Wystawiła szampon na biurko i przyniosła z gabinetu obok witaminy. Rachunek 127zł. Zapłaciłam. Wyszłam przed przychodnię i mnie zamurowało - niemal 130zł za 5 minut?! Wróciłam. W gabinecie byl już kolejny pacjent, więc w recepcji zapytałam ile kosztowały kupione przeze mnie produkty - szampon 27zł, witaminy 50zł. Pięćdziesiąt złotych za witaminy dla psa! Wróciłam do gabinetu i przedstawiłam moje wątpliwości i chciałam oddać najdroższe witaminy dla psa. Pani Żak z wielkim niezadowoleniem, trzaskając szufladami biurka, minami wyrażając swoje oburzenie tym, że śmiałam zakwestionować wciskanie mi tak drogich witamin, z łaską i bez słowa rzuciła 50zł na biurko. Dodam, że dla mnie koszta leczenia mojego psa nie grają roli, pod warunkiem, że wymaga ona LECZENIA. W tym wypadku pies ma lekki łojotok tłusty i witaminy nie są niezbędnym elementem leczenia. Dodam także, że może bym się na nie zdecydowała gdyby 5 minut wizyty na której nawet nie zbadano dobrze zwierzęcia nie kosztowało 50zł i gdyby pani Żak zapytała czy stać mnie na tak drogie witaminy. Niestety, należy nazwać rzeczy po imieniu, bezczelność jest już tak olbrzymia, że klienci (nie są to już pacjenci, tylko klinci, czyli chodzące portfele) nawet nie są pytani czy wyrażają zgodę na tak drogie leczenie (choć tu nawet nie mówimy o jakimkolwiek leczeniu). Doznałam szoku, ponieważ nie spodziewałam się tak zawrotnej sumy! Zaczynam lepiej rozumieć czemu schroniska są coraz bardziej przepełnione - normalnego człowieka nie stać na takie witaminy (ja sama dla siebie nie kupuję tak bajońsko drogich witamin) i wielu ludzi woli wyrzucić psa lub go nie leczyć, niż wydać niemal 10% swojej pensji na 1 wizytę u weterynarza i witaminy (nie leki) dla psa. Takie miejsca, z takimi cenami i takim butnym zachowaniem lekarza bezpośrednio przyczyniają się do zwiększania bezdomności zwierząt. Przykre.

  • Anynomous
    02 April 2023

    NIE POLECAM! Trafiłam do Wetlandii bo lecznica miała dość dobre opinie w internecie. Mój kot na skutek upadku z regału zaczął po jakimś czasie utykać na tylną łapę. Kot jest jest troszkę dzikusem i poza nami nie toleruje nikogo innego a wizyta w gabinecie to dla niego istna trauma. W momentach stresowych robi się agresywny i zachowuje się jak typowe dzikie zwierzę; wyrywa się, drapie, gryzie itp. Poinformowałam o tym przyjmującą nas weterynarz ale ona uparła się że zrobi mu rentgen bez podawania niczego na uspokojenie. Po niezłej walce z kotem, która pogłębiła tylko jego przerażenie, udało nam się zrobić jakieś zdjęcie, które podobno wystarczy. Poinformowana zostałam, że kot ma zwichniętą rzepkę i niezbędna jest operacja. Dostaliśmy leki przeciwzapalne i umówiliśmy termin zabiegu.
    Uspokojono nas, że jest to zwykła procedura i nie powinno być komplikacji a kot po operacji ma nosić przez 14 dni usztywniający opatrunek i ograniczyć ruchliwość.
    Przywieźliśmy kota na operację, mimo, że chirurga nie widzieliśmy na oczy i nikt dokładnie nam nie wyjaśnił jakie są możliwe opcje zabiegu, powikłania i problemy po. Ale ok, standardowy, popularny zabieg więc zaufaliśmy. Operacja do tanich nie należała ale mniejsza o to. W końcu ratujemy naszego kota od bólu i dalszych problemów zdrowotnych.
    Odebraliśmy go i zaczęły się problemy. Kot po powrocie do domu wpadł w szał i zdemontował opatrunek w około 60 sekund. Telefon do Wetlandii i wracamy na nowy opatrunek. Tym razem 30 sekund. Panie z pretensją, jakby to była moja wina, że kot go zdejmuje. Mówię im, że kot musi siedzieć w klatce bo nic z tego nie będzie bo wariuje. Znów wielka stagnacja, jak to chcę kota trzymać tyle czasu w klatce. W końcu postawiłam na swoim i wypożyczyłam duży kojec w którym umieściłam kota - bez opatrunku. Panie nie były w stanie założyć takiego, którego nie zdejmie. Na wizycie kontrolnej (nie chirurg bo jego nie mieliśmy okazji poznać) stwierdzono, że jest ok. Jakoś przebrnęliśmy przez ciężki okres i kot zaczął chodzić. Martwiło mnie, ze utykał bardziej niż przed operacją. Tłumaczono nam, że to wynik operacji, że jeszcze się goi itd. Po upływie 10 miesięcy od operacji kot nagle przestał chodzić. Robił 3 kroki i przewracał się. Miauczał z bólu. Zabraliśmy go od razu do ortopedy chirurga dr. Nowickiego bo na nasze szczęście był akurat dostępny. Łapa jest w bardzo złym stanie, zrosty, przemieszczenie rzepki, degradacja w IV stopniu. Nie wiadomo co będzie dalej i ile to wszytko będzie kosztować. Lekarz stwierdził, że spróbuje zrobić tak aby kot nie cierpiał z bólu. W tym momencie kot jest w trakcie operacji. W taki o to sposób chcąc pomóc naszemu pupilowi tylko go skrzywdziliśmy.
    Mam ogromny żal do Wetlandii. Nie do chirurga dr n. wet. Piotra Trębacza, bo on prawdopodobnie wykonał operację poprawnie ale do lek. wet. Ewy Adamskiej, lek. wet. Beata Milewska-Ignacak, lek. wet. Agnieszki Soboty, lek. wet. Moniki Żak, za to, że potraktowały nas jak standardowych, rutynowych pacjentów i zupełnie nie słuchały uwag o specyfice tego kota. Nie poradziły sobie z zaistniałą sytuacją, nie umiały nam pomóc i zostawiły samych z problemem wręcz go ignorując. Były pewne swoich racji i nie docierała do nich zupełnie argumentacja, że te działania mogą się tym razem nie sprawdzić. Kot to organizm żywy. Nie wystarczy go poskładać, żeby działał. Żałuję, że trafiłam do tej lecznicy. Podejście do pacjenta jest taśmowe a na koniec najlepiej obarczyć winą właściciela. Zamiast oczekiwanej pomocy przysporzyliśmy sobie i kotu wiele cierpienia. Nie wiem czy nasz kot będzie jeszcze w ogóle chodził bez bólu.